Po Morawieckim przemawia minister zdrowia, znów jak ksiądz na kazaniu: "To nie jest czas na niesnaski, to nie jest czas na kłótnie, to nie jest czas na dyskusje światopoglądowe. To jest czas na ochronę życia". Poczętego, oczywiście.
Mem z zamaskowanym typem rzucającym podpalony koktajl Mołotowa. A pod nim podpis: "Kiedy mimo wszystko chcesz zapalić znicz na grobie babci".
Z internetu: "Rok 2020 tym się różni od 1968, że tym razem ulica domaga się zdjęcia dziadów ze sceny teatru narodowego".
W ciągu ostatnich pięciu dni wydarzyło się tyle, co normalnie przez trzy miesiące. Z Kaczyńskim nawołującym do obrony kościołów i Polski za wszelką cenę w formie złowieszczej pointy. Dziennik zarazy niepostrzeżenie przemienia się w dziennik stanu wojennego.
Mój brat doprowadza mnie do wściekłości - wysyła naszym rodzicom kolejne nawiedzone filmiki i foliarskie memy, naraża ich tym kolportowanym gównem na ogromne niebezpieczeństwo i nie docierają do niego żadne rozsądne argumenty.
Basen i sztanga jeszcze żadnego Polaka nie zbawiły i na ołtarze nikogo nie wyniosły, a Pan Bóg owszem, zbawia i wynosi, główne jego zajęcie przecież, od rozmodlonych Polaków nie może się wprost opędzić.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.