- Tam jest ponad tysiąc osadzonych. Właściwie codziennie ktoś ma urodziny albo inną okazję. Ich goście przychodzą pod mur z megafonami, śpiewają "Sto lat!", organizują popijawy - mówi radny Białołęki. - Tym należy pilnie się zająć.
Dziesięć minut rozmowy przez telefon raz w tygodniu ma wystarczyć na kontakt z całą rodziną. - Taka jest ta polityka prorodzinna państwa? My, rodziny osadzonych, będziemy się buntować. Chcemy, żeby nas było widać - zapowiada Dorota z Warszawy.
- Służba więzienna nie ma pieniędzy na nowe książki dla osadzonych. Na wagę złota są podręczniki i książki językowe. Dlatego robimy ogólnopolską akcję "Książką w pudło" - opowiadają Magdalena i Dagmara, związane z inicjatywą "Mury nie dzielą". Pierwsze pudła z książkami trafiły już m.in. do Aresztu Śledczego na Białołęce.
- Strażnik kazał więźniarkom wyjść z celi, a my oglądaliśmy ich rodzinne zdjęcia, prywatne przedmioty. Nie powinno się tego robić tym kobietom - uważa 15-letnia Dominika po wizycie w areszcie śledczym w ramach godziny wychowawczej.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.