W ostatni weekend w krakowskim schronisku wydano 128 psów na okres mrozów. Wszystko po to, aby uchronić zwierzęta przed zimnem. Ale warszawskie Schronisko na Paluchu podobnych akcji nie zamierza organizować. Dlaczego?
- Mój pies ma niedoczynność tarczycy. Codziennie bierze leki, rano i wieczorem, i będzie je brał do końca życia - mówi Ania z Pragi, opiekunka 6-letniego samojeda Griszki. Utrzymanie psa kosztuje ją miesięcznie ok. 800 zł. - A to jest "tylko" ta niedoczynność, całe szczęście. Nie daj Boże, jak dojdą inne schorzenia i operacje - wzdycha.
Przestrzeń dla kotów na Paluchu pęka w szwach. Miasto właśnie rozpisało konkurs na nowy pawilon dla bezdomnych zwierząt. Ma się on mieścić w lesie na Wawrze i być zastrzeżony tylko dla tych czworonogów.
W kociarni schroniska na Paluchu odbędzie się remont. Pawilon, w którym przebywają koty czekające na adopcję, zostanie rozebrany i zbudowany od nowa. Zwierzęta już teraz otrzymały nowy klimatyzator, żeby lepiej znosić upały.
Z Palucha adoptowanych jest ponad 100 psów miesięcznie. Zainteresowanie jest tak duże, że fundacje przebierają w domach adopcyjnych. W schroniskach i fundacjach ustawiają się kolejki po adopcje
Wybory w USA były ważne z wielu powodów, ale muszę dodać jeszcze jeden: po raz pierwszy w historii w Białym Domu zamieszka pies adoptowany ze schroniska.
Schronisko na Paluchu wspólnie z aktywistami fundacji działających na rzecz zwierząt zorganizowali w Warszawie marsz kundelków. W imprezie, z okazji przypadającego w piątek Dnia Kundelka, uczestniczyło kilkaset czworonogów i ich przyjaciół.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.