Pamiątki po Stanisławie Grzesiuku mieszczą się w pudle po wieży Sony. Wśród nich są rękopisy na pożółkłych kartkach, list z obozu koncentracyjnego, telegramy od przyjaciół. Wnuczki artysty chciały oddać rodzinne archiwum do muzeum, ale miały nosa, żeby z tym zaczekać.
Notka na obwolucie: "Klawo, jadziem!" obiecuje, że zawarte w niej opowiadania "pokazują niepospolity talent i charakter króla szemranych ulic". Będzie zabawnie i nostalgicznie? Tere-fere!
Nie był gzymsikiem i nie odstawiał sztyfcika. Nosił za to pomocnika za parkanem w razie poruty. I obowiązkową bandżolę, na której grał przedwojenne piosenki. Pięćdziesiąt pięć lat temu zmarł bard Czerniakowa Stanisław Grzesiuk
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.