W 2016 roku z powodu ulewnych deszczy ucierpiało praktycznie każde większe miasto w Polsce: Warszawa, Wrocław, Łódź, Poznań, Trójmiasto, Częstochowa. Aby zapobiec powodzi i podtopieniom, jedni szukają rozwiązań w zielonej architekturze, drudzy chcą przebudowywać kanalizację. Niektórzy mówią gospodarka wodna, inni - adaptacja do zmian klimatu. Poruszamy się jak dzieci we mgle. Jak się w tym odnaleźć?

Proponujemy z wodą deszczową postępować jak z niegrzecznym dzieckiem. Złap, wstrzymaj, odprowadź, a potem puść wolno – to słowa opisujące hierarchię gospodarowania nią. Jest to jedna z zasad wpisanych do założeń strategii adaptacji do zmian klimatu Warszawy.

Złap

Złap wodę tam, gdzie spadnie – to pierwsza rzecz, jaką możemy zrobić. Naszym sprzymierzeńcem w tym jest gęsta zieleń. Woda deszczowa kapie z drzew dopiero powyżej pewnej wielkości opadu. Zielone ściany, ogrody deszczowe, parki, skwery, ale też przepuszczalne chodniki, a nawet donice i otwory na drzewa w chodnikach to elementy zielonej architektury mogące przy nadmiarze deszczu oddać nam nieocenione usługi.

Taką rolę pełnią też m.in. zielone dachy. W Rotterdamie w latach 2008–2014 dofinansowywano ich tworzenie. Program sprawdził się doskonale – w 2015 roku całkowicie oddolnie zorganizowano festiwal zielonych dachów, który zdobył międzynarodową nagrodę dla jednej z najlepszych europejskich lokalnych imprez. W planowaniu przestrzennym miasta funkcje dachów oznaczane są kolorami. Przykładowo ten oznaczony na niebiesko ma za zadanie zatrzymać jak najwięcej wody. Przyjmuje się, że będzie to nawet 15–25 mm opadu na metr kwadratowy.

Wstrzymaj

Wstrzymaj jest drugie w hierarchii. Jeśli rośliny lub gleba nie mogą już więcej wypić, np. z powodu dużej intensywności opadu, wodę powinniśmy zatrzymać jak najbliżej miejsca, w którym spadła. Może to być ogród deszczowy lub zbiornik retencyjny pod ziemią w naszym ogródku. Woda może się zatrzymać też np. w dzielnicowym stawie, sadzawce w parku czy placu deszczowym – najbardziej znane realizacje tego typu powstały ostatnio w Rotterdamie i Kopenhadze.

W stolicy Danii wprowadzono mechanizm finansowy pozwalający miastu wraz ze spółką komunalną realizować przedsięwzięcia zarówno służące rekreacji, jak i mogące awaryjnie zbierać duże ilości wód opadowych. Przykładem jest m.in. skate park, który jest jednocześnie zbiornikiem retencyjnym. Rozwiązanie kosztowało 30 mln koron. Koszt budowy samego skate parku wyniósłby ok. 20 mln, a oddzielnego zbiornika retencyjnego – 30 mln. Dzięki połączeniu dwóch obiektów zaoszczędzono 20 mln koron.

Odprowadź

Odprowadź – do tego działania powinien nas zmusić naprawdę duży deszcz, z którego całej wody nie możemy złapać lub zatrzymać. Należy odprowadzać ją ostrożnie i powoli, tak aby nam nie zagrażała. Do bezpiecznych metod należy jej wykorzystanie do podlewania roślin w okresie suchym. W grę wchodzą też rozwiązania z zakresu tradycyjnej hydrotechniki: rowy melioracyjne, kanalizacja czy wały przeciwpowodziowe. Na rowach melioracyjnych można wytwarzać meandry, stawy czy szypoty, a w kanalizacji – stosować podziemne zbiorniki.

Te ostatnie powstają w Warszawie. Tymi samymi kanałami prowadzone są ścieki komunalne i wody opadowe. Kiedy po dużych opadach miejska oczyszczalnia ścieków nie jest w stanie wszystkiego oczyścić, trzeba wykonywać awaryjne zrzuty ścieków do Wisły. Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie w 2016 roku rozpoczęło realizację V fazy rozbudowy sieci kanalizacyjnej. Wypełniające się podczas opadów podziemne zbiorniki na ścieki przetrzymają brudną wodę do czasu, aż oczyszczalnia będzie mogła się nimi zająć.

Największe opady w Warszawie wynoszą 80 mm wody na mkw. Kanalizacja miejska jest zaprojektowana tylko na opad rzędu 40 mm, czyli o połowę mniejszy. Gdyby udało się ćwierć wody złapać, a kolejną zatrzymać, lokalne potoki nie występowałyby z brzegów i nie dochodziłoby od nieprzewidzianych podtopień ulic. W Gdańsku po tragicznej w skutkach ulewie z 2001 roku pojemność systemu zbiorników retencyjnych na lokalnych potokach zwiększyła się trzykrotnie, co pozwala spokojnie myśleć o opadzie wynoszącym 80 mm.

Puść wolno

Jednak co począć, gdy tak jak w Gdańsku w lipcu 2016 roku sumaryczny opad osiągnie nawet 160 mm? Pozostały deszcz trzeba po prostu puścić wolno. Tak często dziś robimy już z pierwszymi 40 mm, które spadają głównie na nieprzepuszczalny beton. Na szczęście na bezstresowo wychowywane dzieci też są sposoby – trzeba usunąć się z drogi. Niektóre tereny nad potokami i rzekami nie powinny być zabudowywane lub zabudowa powinna być projektowana tak, aby przepływająca przez nią woda poczyniła jak najmniej szkód.

W 2004 roku brytyjskie Boscastle w zwykły, ciepły letni dzień nagle zostało zalane wodą po dachy, bo na sąsiedniej wyżynie spadło ponad 200 mm wody na m.kw., która spłynęła rzeką do miasteczka. Od tej pory mieszkańcy myślą i działają tak, jakby woda codziennie mogła popłynąć ich ulicami i zalać ich domy. Jedna z ulic równoległych do rzeki przy kolejnej powodzi ma tworzyć kanał ulgi obniżający napór wody na położone wokół zabudowania. Ty też nie ograniczaj swojego myślenia jedynie do problemu, jak najdłużej utrzymać wodę w korycie wąskiej rzeki. Złap, wstrzymaj, odprowadź, puść wolno.

 UWAGA KONKURS - Pomysł na Klimat! Weź udział 

Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem