To tu powstają neony. Kiedyś potężna fabryka, teraz warsztat rzemieślniczy

Przed laty w branży neonowej pracowało kilkaset osób. Niektórzy wytrwali do dziś, choć to już tylko garstka. Z głównej bazy na Pradze przenieśli się kawałek dalej – na Targówek Fabryczny. W podobnym kierunku zmienia się rynek pracy na Pradze.

Tadeusz Gocłowski pamięta czasy, gdy do napraw neonów jeździł, stojąc na zewnętrznych stopniach tramwaju z rurkami w ręku. Lata 60. Jego brygada serwisowa miała rewir od pl. Zbawiciela, przez Marszałkowską do Alej i dalej na Ochotę aż do granic Warszawy. A takich ekip było w Warszawie siedem, w każdej 10 osób. – Codziennie 70 osób wyjeżdżało tylko do serwisu neonów. A były jeszcze brygady montujące nowe reklamy, studenci sprawdzający je nocą – mówi Jacek Hanak, szef pana Tadeusza, właściciel firmy Hanak Reklamy Wizualne.

– Studenci sprawdzali, czy wszystko działa. Bo zdarzały się takie awarie jak w neonie PZU na Nowym Świecie: „Ubezpiecz siebie i swoją rodzinę”. Tak się zepsuło, że wyszło „jebie”. A „Życie Warszawy” tylko czyhało na takie okazje i publikowało zdjęcia – wspomina pan Tadeusz.

Prywatyzacja i zwolnienia

Ekipy wyjeżdżały z ul. Grodzieńskiej na Pradze, gdzie przez lata mieściła się siedziba Stołecznego Przedsiębiorstwa Instalacji Reklam Świetlnych. To tutaj powstała większość znanych neonów z PRL-u. „Szanghaj”, „Czysta żywa wełna”, „Siatkarka” i wiele, wiele innych. W czasach świetności firma zatrudniała 300 osób. Oprócz ekip serwisowych miała swoją pracownię projektową i dział transportu. Państwowe firmy ustawiały się w kolejce po neony, w szczytowym momencie musiały czekać nawet siedem lat.

Kłopoty zaczęły się wraz z transformacją ustrojową. Przedsiębiorstwo podzieliło się na kilka mniejszych firm. Odłączył się dział transportu, zlikwidowano pracownię projektową. Po prywatyzacji majątek i pracowników przejęła PPU Reklama. Przejęła też bałagan i braki w zaopatrzeniu. To wszystko zbiegło się ze zmianą zakresu obowiązków. – Wcześniej firma należała do urzędu miasta i przygotowywała oprócz neonów też wiaty przystankowe, znaki drogowe. Później już tego od nas nie oczekiwano – wspomina Jacek Hanak. Skończyło się upadłością.

Pracownia neonów Jacka HanakaPracownia neonów Jacka Hanaka Fot. JACEK MARCZEWSKI


Hanak założył swoją firmę, która opiera się na pracownikach i doświadczeniu z minionej epoki. – Są ludzie, którzy potrafią naprawiać neony z lat 60., bo sami je budowali – mówi. Tylko realia są inne. Ma ledwie kilku pracowników, plus sieć współpracowników, których zatrudnia, gdy dostaje wymagające zlecenie. – To często emeryci, na co dzień pielęgnują swoje działki. Ale lubią tu wpaść, szczególnie jak trzeba pomyśleć nad trudnym wyzwaniem. Młodzi uczą się od nich – opowiada.

Współcześni rzemieślnicy

Z biegiem lat firma zmieniła też siedzibę. Z dużego terenu na ul. Grodzieńskiej przeprowadziła się kawałek dalej – na Targówek Fabryczny, na Rzeczną 6.

W pracowni neonów Jacka HanakaW pracowni neonów Jacka Hanaka JACEK MARCZEWSKI


To miejsce także dużo mówi o zmianach na rynku pracy i współczesnym zatrudnieniu w tej części miasta. Dawniej znajdował się tu duży zakład chemiczny – z własną rampą rozładunkową i budynkami fabrycznymi. Dziś działa kilkadziesiąt drobnych firm i warsztatów. Są stolarze, firmy reklamowe, producent rolet, a nawet magazyn suchego lodu. Ruch jak w ulu, co chwila podjeżdżają pracownicy, klienci. Ludzi tak dużo, że powstał bar z domowymi obiadami. – Niby koniec świat, a blisko centrum. Dzięki temu niskie czynsze, a to kluczowy koszt w działalności. Przy czym pracują tu wspaniałe firmy. Czy to kamieniarze, czy stolarze, usługi są na bardzo wysokim poziomie, wszyscy ze sobą współpracujemy – mówi Jacek Hanak.

W jego pracowni też telefon się urywa. Pomógł powrót mody na neony. Najpierw przypomnieli sobie o nich artyści, jako pierwsza Paulina Ołowska. Malarka i fotografka w 2006 roku upomniała się o słynną „Siatkarkę” na pl. Konstytucji. Znalazła pana Jacka i jego współpracowników, którzy wiedzieli, jak przywrócić ją do życia. Potem odtworzyli „Teatr Rozmaitości”, „Księgarnię Techniczną”, „Kino Kultura” i „Skarpę”. Pomagali w restauracji reklam, które trafiały do Muzeum Neonów na Kamionku.

W pracowni neonów Jacka HanaW pracowni neonów Jacka Hana Fot. JACEK MARCZEWSKI


Teraz własny neon to powód do dumy, także dla dużych, komercyjnych podmiotów. Na Targówku robią je m.in. dla sieci piekarni Lubaszka. W warsztacie wiszą gotowe już napisy „Wyjrzyj”, „Zajrzyj”, „Oddech w parku” – to z kolei element wystroju jednego z biur w nowym wieżowcu Q22 przy al. Jana Pawła II.

Branża rozdrobniona

Firma pana Jacka nie jest jedyna w branży. Działa też sporo małych firm wąsko wyspecjalizowanych. Szklarze robią rurki neonowe, kto inny napełnia je argonem (gaz świecący na niebiesko) lub neonem (na czerwono), kto inny luminoforuje, czyli maluje proszkiem, który sprawi, że gaz zaświeci na jeszcze inny kolor. Oddzielna grupa to graficy projektujący neony.

W sumie pan Jacek ocenia, że w branży neonowej pracuje może 50 osób. To o wiele mniej niż w czasach świetności. Możliwe, że zmieni się to wraz z wejściem w życie uchwały krajobrazowej, która ukróci wieszanie wszędzie wielkich billboardów i zrobi miejsce dla bardziej stonowanych neonów. Ale poziom zatrudnienia z czasów PRL-u nie wróci już raczej nigdy. Nie te czasy, nie te realia ekonomiczne.

——————————————

Serwis o rewitalizacji Pragi
Chcesz wiedzieć więcej o realizowanym obecnie siedmioletnim planie rewitalizacji Pragi? Na co idą pieniądze, co mówią mieszkańcy? Czytaj, oglądaj wideo i sprawdzaj na mapie, jakie inwestycje zaplanowano tam, gdzie mieszkasz.
Nasz serwis: Warszawa.wyborcza.pl/rewitalizacjapragi