- Robimy tak: rozkładamy ścierkę na podłodze, na niej kładziemy plastikową wanienkę. Wody wlewam ze zlewu, nagrzanej w bojlerze, bo centralnego ogrzewania tu nie ma. Wchodzę i muszę się jakoś umyć, nogi sobie ogolić, pachy. Syn albo idzie do babci piętro niżej, albo ja idę na dół. Przy małym dziecku jeszcze się można rozebrać, ale to już dorosły facet jest. To tak, jakbym się miała przy tobie myć. Albo ty przy mnie. Jak zobaczyłam to mieszkanie, to pierwsze, co pomyślałam: gorzej niż zwierzęta.
Był dług, mieszkanie poszło pod młotek
Mieszkaliśmy z moją mamą w komunalnym na Bródnie. I jeszcze moja siostra z córką. Pięć osób, ale przynajmniej warunki normalne były. Mieszkanie było zadłużone. Ojciec był pijak, miał wyrąbane, mamy nie było stać, żeby płacić. Nie pracowała, nikt jej nie chciał przyjąć, bo chorowała. Przez jakiś czas mieszkałam gdzie indziej, ale jak wróciłam do domu, to zaczęłam to regulować. 1500 zł długu, 700 zł czynszu, jeszcze światło i gaz. Musiałabym ze 2,5 tys. zł miesięcznie na to wydawać, a ja w życiu tyle nie zarabiałam i nie zarabiam.
Mieszkanie poszło pod młotek, ludzie wykupują zadłużone lokale. My dostaliśmy eksmisję i przydział na mieszkanie socjalne. Mama oddzielnie i ja oddzielnie, bo miałyśmy dwa wyroki. Ucieszyłam się, że dostałam sama, że zacznę z synem funkcjonować jak normalna rodzina, nie będziemy siedzieć na kupie. Tym bardziej że on jest w okresie dojrzewania, potrzebuje swojego miejsca.
Przyszli później z Zakładu Gospodarownia Nieruchomościami i dali zaświadczenie, że tu łazienki nie da rady zrobić. To 17 m kw.!
Dostaliśmy lokal z jednym pomieszczeniem i aneksem kuchennym w korytarzu. Jest tylko toaleta, łazienki nie ma [przed startem rewitalizacji urzędnicy oszacowali, że na praskim brzegu jest ponad 3 tys. mieszkań bez łazienki lub kuchni]. W urzędzie dzielnicy stwierdzili, że można firanką przedzielić i gdzieś sobie kabinę wstawić. W kącie obok tapczanu na przykład. Wyobrażasz sobie? Przyszli później z Zakładu Gospodarownia Nieruchomościami i dali zaświadczenie, że tu łazienki nie da rady zrobić. 17 m kw.! Mama dostała jeszcze mniejsze, 15 m kw., piętro niżej. Jeden zlew w przedpokoju. Widziałaś kiedyś takie mieszkanie? Jak dziupla, kanciapa dla ciecia, co osiedla pilnuje.
My się tu w misce myjemy
Szkoda, że rano nie przyszłaś. Jak oba tapczany są rozścielone. Jednoosobowe są, ale i tak przejść się nie da. Pomiędzy postawiliśmy ławę, żeby chociaż trochę je rozdzielić. W dzień je składamy, przykrywamy kocem, żeby jakoś to wyglądało. Z praniem tak sobie poradziłam: sznurek pociągnęłam w poprzek, od meblościanki do słupka z książkami. I wisi tak przez cały dom. No przecież suszarki stojącej tu nie rozłożę, bo się w ogóle nie ruszymy.
Tu na tej szafeczce mam kosmetyki do mycia i tu się maluję. W środku trzymam buty. W tych kartonach na meblościance mamy ciuchy, książki, leki, jakieś sztućce, szklanki. Mikrofala stoi koło telewizora. Trudno się tu pomieścić. O biurku dla syna mogę tylko pomarzyć.
Szkoda, że rano nie przyszłaś. Jak oba tapczany są rozścielone. Jednoosobowe są, ale i tak przejść się nie da.
Najgorzej jest, jak po nocy pracuję. W fabryce mamy zmiany przez całą dobę. Potem ja chcę spać, a syn wraca ze szkoły, telewizję chce pooglądać, lekcje zrobić musi. Internetu nie mamy, nie da się podłączyć, zasięgu nie ma. Chodzi do biblioteki albo do kolegów. A oni się dziwią: miałeś internet i już nie masz?
Koledzy z technikum nie wiedzą, że się tu z Bródna przenieśliśmy. Syn nikogo nie zaprasza. A ty byś zaprosiła? To są młodzi, dorastający ludzie. Jakby przyprowadził tu kolegów, to żyć by mu nie dali. W tym wieku jak nie masz telewizora odpowiedniego, butów markowych i dobrego telefonu, to się śmieją. A my się tu w misce myjemy.
Syn robił awantury: mama, dlaczego my tu mieszkamy? Dlaczego nie możesz czegoś z tym zrobić? Ty jesteś taka i siaka. Wiesz, jakie to przykre? Mam iść kraść? Za co ja mam kupić czy wynająć mieszkanie? Nie stać mnie. A innego nie chcą nam dać.
Znajomi powiedzieli: idziesz na najgorszy Pekin
Jak się w grudniu wprowadziliśmy, to się tu mieszkać nie dało. Ogrzewanie jest elektryczne, grzejnik był włączony, dmuchawy chodziły, ale i tak na zewnątrz było cieplej niż w domu. W drzwiach wejściowych szpara jest taka, że można palec włożyć. Zimne powietrze ciągnie.
Z synem wcześniej nie było problemów, ale się zaczęły. Nie chciał chodzić do szkoły, oceny poszły w dół. Zimno było, nie było jak się umyć, siedział pod kołdrą i się grzał. Miał jakieś plany, chciał grafikę komputerową robić, jakieś projekty. Ale ten rok dał mu w kość. Teraz to nie wiem, co chce w życiu robić.
Raz go tu napadli, jak jechał na rowerze. Bo tu jest patologia, monopolowy na dole, a na strychu narkomani i bezdomni. Dzieciaki wychowują się na ulicy, bo nie mają warunków, żeby normalnie posiedzieć w domu. Nie zgłosiłam nic na policję. Urzędnicy się zdziwili, ale jakbym zgłosiła, to syn miałby tu przerąbane. Oni nie wiedzą, jak to jest? Młodzi nie byli? Jak nie jesteś z tym towarzystwem, to ono cię zniszczy.
Pytałam w urzędzie, dlaczego tutaj. Ty pewnie tutaj nigdy wcześniej nie byłaś. Ja też nie byłam. Jak znajomi usłyszeli: ul. Księcia Ziemowita, Targówek Fabryczny, to powiedzieli: ty idziesz na najgorszy Pekin. W urzędzie widzieli, że jestem osobą, która spłaciła część zadłużenia, walczyłam o to mieszkanie, pisma rozsyłałam, chodziłam. Mogłabym leżeć, pić i mieć wyrąbane, ale ciężko pracuję, po 12, 16 godzin, zasuwam czasem po dwie zmiany i nie śpię, żeby temu dziecku coś dać. I po co to wszystko? Tyrałam non stop, żeby spłacić dług, którego nawet ja nie narobiłam. A tu pijaczki zasiłek dostają, czynsz im zapłacą. Może trzeba zacząć chlać, żeby człowiekowi pomogli?
Kolejka do normalnego mieszkania
W czerwcu zmarła mama. Leczyli ją na astmę, a ona miała raka płuc z przerzutami. Taka zła na nią byłam, bo nie dotrwała do moich imienin. Mam 38 lat, ale zawsze je z mamą spędzałam, zawsze gdzieś szłyśmy na jakąś kawkę, czy do kawiarni, czy mama ciasta w domu naszykowała. Taki drobny gest, ale się liczy.
Jak tu w nocy z pracy wracałam, to wychodziła po mnie z latarką, żeby mi się nic nie stało. Jak rano szłam, to czasem o czwartej odprowadzała mnie na przystanek. W tym jej mieszkanku została po niej pościel złożona w kosteczkę, talerzyki nowe, sztućce sobie pokupowała.
Nie ćpam, nie piję, ale w tym miejscu czuję się, jakbym była życiowym nieudacznikiem. A mnie tylko normalnego mieszkania brakuje.
A teraz zostałam sama. Mamy tu umowę na rok, do grudnia. Będę szła z pismem, żeby nam mieszkanie komunalne przyznali. Normalne, z łazienką i kuchnią, nie w takiej okolicy. Ale do takich mieszkań jest kolejka.
Dlaczego takim ludziom jak ja miasto nie pomaga? Tym, co chcą normalnie funkcjonować, na ludzi wyjść, piąć się coraz wyżej, a nie spadać na dno. Ciekawe, co ci ludzie z urzędów by zrobili, jakby stracili pracę i poszli za 1400 zł pracować. I by ich wsadzili z rodzinami w takie dziury, niech się myją wszyscy na środku.
Nie ćpam, nie piję, ale w tym miejscu czuję się, jakbym była życiowym nieudacznikiem. A mnie tylko normalnego mieszkania brakuje. Żebym miała z tym dzieckiem ciszę i spokój, żeby ono miało swój kąt, mogło się uczyć, rozwijać swoje pasje. Tak jak ty rozwijałaś.
–––––––––––––––––––––––
Tysiące substandardowych mieszkań
Przed startem programu rewitalizacji na terenie nim objętym urzędnicy doliczyli się ponad 3 tys. mieszkań, które nie miały kuchni lub łazienki. W trakcie rewitalizacji takie lokale mają być przekształcone w mieszkania z podstawowymi wygodami. Niewielka część, która nie przejdzie modernizacji, ma służyć jako pomieszczenia wykorzystywane tylko w sytuacjach awaryjnych.