Pani Zofia ma 80 lat, chorą tarczycę, stawy i kręgosłup. Do wniosku o nowe lokum dołączyła gruby plik towarzyszących dokumentów. Urzędnicy wymagają takich wniosków od lokatorów kamienic na Pradze, którzy z powodu rewitalizacji ich budynków mają być przeprowadzeni do lokali zastępczych. Dla części mieszkańców wypełnianie dokumentów jest skomplikowane. Niektórzy korzystają z pomocy prawnika. Inni wcale nie zamierzają wypełniać wniosków. Mówią, że już raz takie wnioski składali, ubiegając się o mieszkanie komunalne, i wystarczy.
Pani Zofia wolałaby zostać tu, w mieszkaniu przy Markowskiej 12. A właściwie w ciemnej, 23-metrowej komórce z kratami w oknach za 400 zł miesięcznie, nie licząc mediów. Jakiś czas temu zainwestowała w glazurę i terakotę. Nie ma siły na zmiany, choć jak mówi, opłaty są zawyżone, a budynek wymaga modernizacji.
Wielu sporo zainwestowało w mieszkania
Jednak decyzja o gruntownej odnowie lokali przy ul. Markowskiej 12 i 14, a tym samym wyprowadzce lokatorów, została odwołana. Rewitalizacja obejmie jedynie podwórko, wymianę poszycia dachu i izolację fundamentów. W przyszłości, być może, stropy. Mieszkańcy, którzy byli przeciw przesiedleniom i zgłaszali się do Komitetu Obrony Praw Lokatorów po pomoc, odetchnęli. Opowiadają, że to od działaczy, nie od urzędników, dowiadują się o planowanych zmianach. Wielu sporo zainwestowało w podwyższenie standardu mieszkań - zamiana lokalu, nawet w przypadku możliwości powrotu, oznaczałaby, że pieniądze wyrzucili w błoto. Nie wszystkich jednak ucieszyła informacja o zmianie planów. Nie tych, których na remonty po prostu nie stać.
- Najpierw zaniepokoiło mnie to, że zostaniemy przesiedleni. Teraz jestem zawiedziona, że remontów nie będzie - mówi emerytka z trzeciego piętra. Trudność sprawia jej wchodzenie po schodach. Ucieszyła się, że w budynku powstanie winda, a mieszkania zostaną odnowione. Tymczasem ma nad głową pękający sufit, dziury w wypełnionych trzciną ścianach działowych, krzywą podłogę. - Jak pani położy tu piłkę, poturla się pod samo okno - przekonuje. Miała nadzieję, że dostanie lepsze lokum, a po remoncie wróci na Markowską. Albo i nie, na powrocie niespecjalnie jej zależy.
Ja tu wolę nie wracać
Pani Jadwiga, lat 65, od 1978 r. pracowała na Pradze jako sprzątaczka i dozorczyni. Zna tu każdą kamienicę, każde podwórko. Nie wyobraża sobie wyprowadzki poza dzielnicę. Ale z 15 m kw. przy Markowskiej 14 jak najbardziej. Nie potrzebuje większego metrażu, tylko bardziej ustawnego mieszkania w nieco lepszym stanie. W jednym pokoju znajduje się łóżko, szafa i telewizor. We wnęce, do której trzeba się przecisnąć szczeliną między pralką a szafką na naczynia, stoi wanna. Służy zarówno do kąpieli, jak i do mycia naczyń. - 15 lat temu wpadłam przez podłogę do piwnicy. Dziurę załatano, ale zdezelowany parkiet znów porusza się przy każdym kroku, więc boję się, że sytuacja wkrótce się powtórzy - mówi pani Jadwiga. I dodaje, że popękane ściany też nie wyglądają stabilnie.
- 15 lat temu wpadłam przez podłogę do piwnicy. Dziurę załatano, ale zdezelowany parkiet znów porusza się przy każdym kroku, więc boję się, że sytuacja wkrótce się powtórzy
W tym samym budynku na 20 m kw. mieszka młoda kobieta z dwójką dzieci. - Pod płytkami na podłodze mam deski, trzcinę i piach. Kamienica zachodzi pleśnią i grzybem. Brakuje wind. Dla mnie rewitalizacja jest konieczna, przesiedlenia też. Problemem jest stosunek urzędników do mieszkańców i wymóg wypełnienia wniosków o lokale zamienne, w niektórych przypadkach brak możliwości powrotu - mówi, choć przyznaje, że nie zależy jej na powrocie na Markowską.
Jak zapewnia rzecznik dzielnicy Praga-Północ Karol Szyszko, generalne remonty wraz z wykwaterowaniem obejmą tu ostatecznie pięć mieszkań będących w najgorszym stanie.
To nie są mieszkania, tylko meliny
Na wykwaterowanie czekają mieszkańcy kilku kamienic przy Łochowskiej. Remonty mają się rozpocząć z końcem wakacji. Dokąd zostaną przeniesieni? Na razie nie wiedzą.
Ściany działowe wypełnione słomą i trzciną, grzyb, pleśń i nieszczelne okna. Piecyki olejowe zamiast centralnego ogrzewania i kuchenki na butle. - To nie są mieszkania, tylko meliny - mówi pani Hanna, emerytka z lokalu przy Łochowskiej 38a. Remontów w kamienicy nie było od 50 lat. Łazienki mieszkańcy wybudowali na własny koszt. Gdyby nie to, do dziś musieliby korzystać ze wspólnych toalet. Pani Aleksandra cztery lata temu wystąpiła do administracji z prośbą o wymianę okna, które pękło wskutek zimowych mrozów. Dostała zgodę, ale na realizację czeka do dziś.
Gdzie nas przeniosą?
Informację o rewitalizacji mieszkańcy przyjęli z nadzieją, ale też mnóstwem obaw. Dokąd zostaną przeniesieni? Czy będą mogli wrócić?
- W czerwcu wezwano nas na zebranie w urzędzie dzielnicy. Dowiedzieliśmy się, że we wrześniu lub październiku zostaniemy wykwaterowani, ale musimy wypełnić nowe wnioski, by dostać lokale zamienne. Usłyszeliśmy też, że nie wszyscy będziemy mieć możliwość powrotu - mówi pani Marzena, mieszkanka lokalu przy Łochowskiej 31. Ona akurat wracać nie zamierza. Z planu modernizacji budynku, który przedstawiono mieszkańcom, wynika, że jej dwupokojowe mieszkanie zostanie zamienione w salon z aneksem kuchennym.
- I co, mieszkać w trzy osoby w jednym pokoju? Mam tylko nadzieję, że przeniosą nas w choć trochę lepsze miejsce. Wie pani, jaki jest problem z tą rewitalizacją? Że nikt nam nic nie mówi. Nie wiemy nawet, dokąd nas przesiedlają, a to przecież już niebawem - mówi pani Marzena, choć tak jak większość lokatorów przyznaje, że bez generalnych remontów się nie obejdzie.
Tuż przed remontem wymienili okna
Do niedawna mieszkańcy musieli korzystać z zewnętrznego wychodka na półmetrowym podeście, bez schodów. Choć sami zainwestowali w budowę własnych toalet, administracja uznała, że wraz ze wzrostem standardu lokali czynsz musi zostać podniesiony. Pani Marzena, od kiedy posiada w mieszkaniu łazienkę, płaci o 140 zł wyższe komorne. Ma jednak sporo szczęścia - w jej budynku podłączono ciepłą wodę i gaz. - Dwa czy trzy tygodnie temu wymienili mi też okna. Dwa miesiące przed planowanym generalnym remontem! To normalne? - pyta zdenerwowana.
- Czy jesteśmy zadowoleni z rewitalizacji? Nie będziemy wiedzieli, dopóki nie dostaniemy kluczy do nowych mieszkań - mówi starszy pan, mieszkaniec kamienicy przy Łochowskiej 37. - Ściany wewnątrz budynku są cienkie, sypią się. Ogrzewanie zainstalowali w grudniu, ale do dziś nie jest podłączone. Pod pokojem mam bramę przelotową, pod kuchnią pustostan. Wyobraża sobie pani, jak marznę zimą? - pyta i przyznaje, że wiąże z zamianą lokalu duże nadzieje. Nie chce jednak słyszeć o wyprowadzce poza dzielnicę, gdzie mieszkał całe życie.
Gorzej już przecież nie będzie
W tej samej kamienicy, w jednym pokoju, mieszka pani Izabela z mężem i trójką dzieci. Sama musiała wylać podkład pod posadzkę, bo przez dziury do mieszkania przedostawały się robaki i pluskwy. Na ścianach jest grzyb i pleśń. Dach przecieka. Ściany są tak zniszczone, że futryna z trudem utrzymuje nowe, dębowe drzwi.
Pani Izabela obawia się wyprowadzki, tym bardziej że mieszka w lokalu socjalnym i dopiero od niedawna dzięki 500+ spłaca ogromny dług po byłym mężu. Nie ma pojęcia, dokąd zostanie przeniesiona. Nie chce jednak zostawać na Łochowskiej. - Nikt nam nie powiedział, co stanie się z lokatorami mieszkań socjalnych. Ale gdzieś nas chyba muszą przenieść, gorzej już przecież nie będzie - mówi zrezygnowana.
- Budynek nadaje się do remontu, ale nie tak kapitalnego. Trzeba go ocieplić, wzmocnić balkony, wyremontować klatki, ale nie trzeba burzyć stropów i wysiedlać ludzi - uważa pani Joanna, mieszkanka lokalu przy Markowskiej 37. W odnowę dwóch pomieszczeń i łazienki włożyła niemal całe oszczędności. Na spotkaniu informacyjnym dowiedziała się, że układ mieszkania zostanie zmieniony. Jest załamana. Kamienica została wyznaczona do gruntownego remontu ze względu na ekspertyzę, według której niezbędna jest wymiana drewnianych stropów. - Tylko że u nas stropy są betonowe - mówi mieszkanka.
Karol Szyszko informuje, że tu też plany prawdopodobnie zostaną zmienione, a lokatorzy nie będą przenoszeni do nowych lokali.
Niektóre imiona zostały zmienione